Obydwie z Blondynką na życie w mieście z dala od
rodziny potrzebujemy miesięcznie ok. 1200zł (wynajmujemy pokoje w mieszkaniach studenckich
420-550 zł miesięcznie). Jednak mamy zupełnie różne źródła dochodów. Blondynka
pracuje na etacie - jest to stały dochód wahający
się jedynie w zależności od premii. Niestety jej stawka godzinowa jest bardzo mała i
mimo wypracowanych godzin jej konto zasila kwota niewiele większa niż
potrzeby miesięczne.
U mnie jest inaczej. Moja godzina pracy jest dużo wyższa, jednak raz
pracuję, raz nie. Nikt mi nie płaci za przerwę w pracy, wypicie kawy, tylko za
realną prace. Jest ona sezonowa - "żniwa"
zbieram w miesiącach zimowo-wiosennych. Potem jest praktycznie cisza. Nigdy nie
wiem ile będę miała na koncie w danym miesiącu, a to ile zarobię
w sezonie jest dla mnie zupełna zagadką.
Jest to dość śmieszna sytuacja, gdy na koncie mam kwotę
przekraczająca moje standardowe potrzeby i czuję, że mogę kupić „wszystko”. Ale,
gdy przeliczę stan mojego konta na miesiące, okazuje się ze jestem na dnie. Ehh…
Mimo wszystko patrząc realnie na te dwie możliwości
zarobkowania nie wiem, która jest lepsza. Czy pewność otrzymania wynagrodzenia mimo pracy za małą
stawkę godzinową, czy szybsze zdobycie pieniędzy za większą stawkę godzinową
kosztem niepewności czy uda się coś jeszcze złapać... A jak Wy myślicie? Warto być łowcą „fuch”
czy człowiekiem na etacie?
Brunetka
Ja za spełnianiem pasji w każdej formie.
OdpowiedzUsuńNajchętniej na własną rękę i zarobkowaniem na siebie, nie szefów, nawet jeśli czasem trzeba zarwać nockę i darować se wakacje.
Jeśli się tak nie uda i trzeba na etacie- to za sensowne pieniądze i z wystarczającą ilością czasu na życie prywatne i pasje.
Tyle jeśli chodzi o teorie, z praktyką, jak wiadomo, jest różnie.
Dopinguję w oszczędzaniu!
Też zdecydowanie jestem za łączeniem pasji z pracą. Nawet zazdroszczę Brunetce, że może zarabiać w ten sposób. Widzę jak wiele radości i satysfakcji jej to daje. Niestety zdarzają się też u niej trudne momenty, poza "sezonem". Wtedy praca na etacie wydaje się lepszym rozwiązaniem...
UsuńChociaż trzeba przyznać, że obydwie marzymy o pracy, która pozwoli nam na połączenie pasji z zarabianiem, da nam finansową stabilizację, poczucie spełnienia, a jednocześnie pozwoli wygospodarować czas dla nas i naszych najbliższych...
Pozdrawiamy!:)
Uważam, że lepszy jest etat, a dodatkowo można dorabiać sobie fuchami. W ten sposób starasz się nie ruszać pieniędzy z konta - z etatu, a kasę z fuch wydajesz na bieżące potrzeby. Jeśli masz większą i droższą potrzebę wtedy możesz śmiało skorzystać z pieniędzy z konta, płacisz kartą i nawet nie odczuwasz, że coś ubyło z konta. Bynajmniej ja tak robię.
OdpowiedzUsuńPodsumowując - fuchy na bieżące wydatki, kasa z etatu na poważne i niecierpiące zwłoki sprawy typu wynajem mieszkania, opłaty, jedzenie, paliwo. No cóż, Dziewczyny, nie jesteśmy Kasiami Tusk i nie możemy zarabiać kokosów na nazwisku:)
Pozdrawiam:)
Jeśli się nie pogniewacie, to dodałam Was do swojego bloga, do spisu wirtualnych znajomych:)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie się nie pogniewamy;) a nawet jest nam bardzo miło:)
UsuńBardzo dobry pomysł z tym podziałem pieniędzy na wydatki. Pewnie kiedyś wprowadzimy go kiedyś w życie:)
Pozdrawiamy:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak na dobrą sprawę wszystko zależy od tego czego potrzebujemy i jakie są nasze oczekiwania. Ja bardzo dobrze wspominam pracę w https://www.carework.pl gdzie w Niemczech pracowałam jako opiekunka nad osobami starszymi. Dla mnie taka forma pracy i zatrudnienia jest bardzo dobra i z miłą chęcią powtarzam takie wyjazdy cyklicznie.
OdpowiedzUsuń