poniedziałek, 23 lipca 2012

TANIE GOTOWANIE - do tego zdrowe i szybkie;)

Bez zbędnego wstępu przedstawię Wam szybki i sycący obiadek. W wersji dla singla: zupa-krem z kalafiora. Przepis zaczerpnęłam z książki M. Bardadyna. Ja ugotowałam porcję dla 2 osób.

Proporcja dla singla (nawet z dokładką):
  • 1/4 kalafiora
  • 1/2 marchewki
  • pietruszka, sól, pieprz  
  • 1-2 grzanki lub bułka lub chleb itp.


Polecam rozłożenie zrobienia kremu na dwa etapy, oddzielone min 10 min - nie jest wskazane blendowanie wrzątku (zbyt łatwo się wtedy poparzyć). Ja czasem pierwszy etap robię rano, drugi po powrocie z uczelni. 

 Brunetka
  1. Wstawiamy wodę, kroimy warzywa i wrzucamy do garnka, dodajemy przyprawy. Rozgotowujemy  warzywa -trwa to 10-15 min. 
  2. Po delikatnym przestygnięciu blendujemy. Przed podaniem dodajemy grzanki (można przygotować je na suchej patelni albo w tosterze), posypujemy pokrojoną natką pietruszki.
SMACZNEGO! 



  

Koszt całych zakupów powinien zmieścić się w granicach 4-6zł, a singlowi zostanie jeszcze nawet 3/4 kalafiora, dużo pietruszki lub niemal cały chleb tostowy.

Gotowała i podyktowała przepis Brunetka, Blondynka 
to dla Wasz zapisała i zajadała się ze smakiem zupą :)

czwartek, 19 lipca 2012

Promocja czy pułapka?

Przez pewien czas w swoim studenckim życiu pracowałam  jako hostessa oraz merchandiser. Dzięki temu dowiedziałam się jak wygląda świat marketowych promocji.

  • Dużo firm parę dni przed planowaną podwyżką mocno zawyża ceny, by potem nazwać to przeceną lub obniżką, a tak  na prawdę zmiana ceny jest symboliczna lub nie ma jej wcale.
  •  Zdarza się, że "bezpłatne" dodatki nie są bezpłatne, gdyż cena towaru bez "gratisu" jest tańsza.   

  • Duża, reklamowana jako "ekonomiczna", paczka nie musi być wcale tańsza od dwóch małych w sumie zawierających tyle samo produktu. 


  • Wyspy na środku alejki lub w widocznych miejscach nie muszą zawierać produktów przyjaznych dla naszego portfela. Sprawdźmy co się dzieje z tym produktem w miejscu w którym stoją podobne do niego. Możliwe, że ten sam produkt w innym opakowaniu będzie dla nas korzystniejszy.
  • Zdarza się, że na jeden paragon możemy wziąć tylko jedną promocyjną rzecz, za drugą już zapłacimy normalnie. (Rozwiązaniem jest rozdzielenie zakupów na dwa paragony)
  • Zdarza się, że jest już rozłożony towar z napisem promocja, a zaczyna się ona dopiero od następnego dnia. Dziś zapłacimy za nią dużo więcej.


ZAWSZE SPRAWDZAJMY CENĘ ZA KG PRODUKTU!!!!

ZAWSZE SPRAWDZAJMY PARAGON!!!!
 

Oczywiście część promocji  jest fajna, można upolować coś w bardzo atrakcyjnej cenie, dostać drugi produkt lub bardzo fajny gratis. Ale myślę, że każdy z nas powinien sobie zdawać sprawę z pułapek, które wystawiają na nas sklepy.


Brunetka

poniedziałek, 9 lipca 2012

Karta płatnicza czy gotówka?


Chyba po ostatnich rozmyślaniach o moich zakupach w biegu, zaczęłam zwracać uwagę na inne błędy, które zdarza mi się popełniać...Nie miałam dzisiaj przy sobie gotówki, za zakupy chciałam zapłacić kartą i nawet pamiętałam, że w tym sklepie jest płatność od jakiejś kwoty, ale byłam pewna, że od 5 zł... Przy kasie okazało się, że mój rachunek to 8,86 zł, a płatność jest od 10 zł :( Rozejrzałam się wokół-niestety nie przyszło mi nic do głowy czego jeszcze mogę potrzebować, a zapomniałam wrzucić do koszyka. Za ekspedientką były tylko półki z pieczywem, ale już kupiłam jeden chleb, obok - półki z alkoholem, ale takiego zakupu na pewno nie planowałam i nagle mój wzrok padł na ciasteczka z marmoladą - bardzo je lubię... Poprosiłam o 20 dag... Teraz już mogłam zapłacić kartą, miałam pyszne ciasteczka, a mój rachunek powiększył się do 11,38 zł...



Podobne sytuacje kilka razy w miesiącu (np. 6 x 2,50zł = 15zł) i z portfela uciekają nam całkiem wysokie kwoty: 15 zł x 12m-cy=180 zł. Za taką sumę można kupić coś naprawdę ciekawego, a nie jakieś ciastka wymyślone na szybko byle zapłacić kartą...

Im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej widzę o ile bardziej jesteśmy rozrzutni kiedy płacimy kartą. Gdybyśmy musieli dać z portfela te 2,50, na pewno zwrócilibyśmy na to uwagę, ale dajemy kartę, wciskamy pin, wychodzimy ze sklepu... Mówi się, że karty płatnicze to plastikowe pieniądze, ale tu nie ma znaczenia czy płacimy rachunek za 10, 60 czy 200 zł - zawsze wygląda to tak samo. Nawet nie zawsze dostrzegamy, że wydajemy wtedy pieniądze - po prostu podajemy pani plastikowy prostokącik... Może tylko czasem, gdy zajrzymy na nasze konto, zastanawiamy się gdzie "zgubiliśmy" jakąś kwotę... 

Może nie warto być tak nowoczesnym i lepiej nosić przy sobie gotówkę? Zastanawialiście się kiedyś co bardziej Wam się opłaca - płatność kartą czy gotówką? Kartą na pewno jest wygodniej...;)

Blondynka

sobota, 7 lipca 2012

Zakupy z pustym żołądkiem

Głównym tematem bloga miało być oszczędzanie i zmaganie się z naszymi (zbyt małymi) finansami, a ostatnio mam bardzo duży problem właśnie z oszczędzaniem, konkretnie - z racjonalnym robieniem zakupów... Problem polega na tym, że w związku z moim "zabieganiem" - czyt.: zbyt małą ilością czasu w stosunku do moich potrzeb, moje zakupy wyglądają w ten sposób, że w drodze z pracy wchodzę do sklepu i robię zakupy jednocześnie wymyślając co będę jadła na obiad. Niestety jest to pora, kiedy jestem już bardzo głodna i w efekcie wkładam do koszyka różne rzeczy, potem część z nich odkładam jednak na półki, a i  tak wracam do domu z zakupami większymi niż potrzebuję... Niestety części z tego jedzenia nie mam kiedy zjeść i muszę je wyrzucić. Nie lubię kiedy jedzenie się marnuje i nie lubię kiedy tak bez sensu wydaję pieniądze...




O wiele łatwiej byłoby planować chociaż dzień wcześniej co będzie na obiad kolejnego dnia i mieć już te produkty w domu. Zakupy mogłabym wtedy robić na spokojnie wieczorem z zaplanowaną wcześniej listą potrzebnych rzeczy - prościej i oszczędniej. Ale niestety ciągle "brakuje mi czasu" żeby planować... Najwyższy czas to zmienić.

Wam też zdarzają się takie zakupy z "pustym żołądkiem"?

Blondynka

czwartek, 5 lipca 2012

Ladies Night - rozczarowanie i małe śledztwo...

Bardzo długo czekałyśmy, aż w toruńskim kinie będą kiedyś organizowane wieczory dla kobiet. Ja znałam z opowieści, a Brunetka doświadczyła osobiście, jak przyjemnie można spędzić czas na takim spotkaniu w Multikinie. I w końcu, 8 marca, Cinema City również wprowadziło do swojego programu takie spotkania. Byłyśmy na pierwszym z nich - napisałyśmy o tym na blogu. Ladies Night zapowiadało się ciekawie. Z różnych przyczyn na kolejne spotkanie poszłyśmy dopiero 14 czerwca. Nie wiem jak wyglądały te poprzednie, ale to bardzo mnie rozczarowało. Przygotowane przez kino atrakcje niestety nie były dla mnie interesujące:( Wyświetlony film, "Jak urodzić i nie zwariować", na szczęście zatarł to słabe wrażenie:)
Tego wieczoru również jedną z atrakcji były tajemnicze torby z upominkami od sponsorów - najwięcej przyjemności sprawiło mi znalezione tam pudełeczko Rafaello:) Niestety było też rozczarowanie - dwa sosy Dr.Oetker - z terminem ważności do 06.2012 r., a przecież był już 14:((( U Brunetki było dokładnie tak samo:( Chyba lepiej, gdyby wcale nie było tych sosów...



Pod wpływem impulsu napisałam maila do firmy Dr.Oetker czy byli świadomi, że dostajemy od nich takie upominki, może to jakaś antyreklama... Bardzo szybko dostałam odpowiedź, że sosy zostały przekazane w marcu jako dodatki do prezentów dla uczestniczek Ladies Night i wtedy miały być rozdane, a niewykorzystane - zniszczone. Jakimś sposobem dotrwały jednak do czerwca... Sytuacja ta była zaskoczeniem również dla firmy Dr.Oetker.
Zostałyśmy poproszone o adresy i w ramach podziękowania dostałyśmy przesyłki z produktami Dr.Oetker - zupełnie nie spodziewałyśmy się, że będą tak duże:) a produkty mają oczywiście długie terminy ważności, więc na pewno zdążymy je wykorzystać:)



Na ostatni czerwcowy wieczór Ladies Night Brunetka powędrowała samotnie - ja na razie pasuję... To spotkanie też nie zrobiło na niej wrażenia. Może kiedyś wieczory Ladies Night nabiorą rozmachu... Trzymam kciuki!:)

Blondynka