BRUNETKA:
Zacznę trochę nie po kolei: w środę wydałam 4,65 zł (sok kubuś i frugo), we wtorek 0 zł, w poniedziałek pomiędzy 9-10zł (ryba, chleb, sok marchwiowy). Niestety gdzieś zapodziałam paragon i nie wiem dokładnie ile wyniosły mnie zakupy :(
Podsumowując:
Przez te trzy dni wydałam ok 13,65-14,65 zł., co oznacza, że nadszarpnęłam mój portfel maksymalnie na 1,20zł:) Mogę uznać, że udało mi się osiągnąć cel:)
Parę wniosków:
Polecam każdemu takie sprawdzenie swoich wydatków. Najlepiej, podobnie jak my, pod okiem innych. To zdecydowanie pomaga:) Wiem, bo parę razy podchodziłam do podobnego założenia, ale samej przed sobą zawsze dużo łatwiej było mi się usprawiedliwić. Dobrym pomysłem jest też liczenie ile pozostało nam pieniędzy, a nie liczenie ile się wydało. Niby nie jest to wielka różnica, a daje o wiele większy efekt i większa mobilizację. Zupełnie inaczej brzmi "wydałam 37 zł przez 4 dni", a inaczej "zostało mi tylko 13zł na trzy dni życia" i to stwierdzenie na pewno daje do myślenia i mobilizuje do szukania pomysłów na oszczędzanie. Oczywiście musimy podliczać na bieżąco nasze wydatki, aby w ten sposób je kontrolować. Widać to w nadszarpniętym budżecie Blondynki - liczenie weekendowych wydatków odłożyła na niedzielny wieczór i do tego momentu nie do końca była świadoma ile wydała. Nie spodziewała się aż takiej kwoty.
Dla porównania mojego tygodnia, podliczyłam tydzień w styczniu - było to ok. 150zł., czyli dokładnie o 100 zł więcej. Czuje się jak bym je zarobiła;)
BLONDYNKA - moja dłuuuga lista wydatków...
26.03.12
Wydatki:
0 zł
W portfelu:
- 18,50 zł
27.03.12
Wydatki:
pasztecik 1,79
serek topiony 2,19
bułki 2,00
drożdżówka 0,79
rogalik 1,80
Paragon:
8,57 zł
W portfelu:
- 27,07 zł
28.03.12
Wydatki:
woreczki śniadaniowe 1,69
wędlina 4,08
ser żółty 2,69
chleb 1,75
Paragon:
10,21 zł
W portfelu:
- 37, 28 zł.........
Dużo za duża różnica pomiędzy założeniem, a faktycznymi wydatkami...
Wnioski:
Tak jak większość Polaków, najlepiej czuję się kiedy moja lodówka jest dobrze zaopatrzona. I chyba to właśnie jest główną przyczyną mojej porażki w oszczędzaniu. Zamiast, przy okazji oszczędzania, wykorzystywać to, co już mam, ja ciągle uzupełniałam zapasy...Bo przecież po zakupach, które robiłam widać, że to są zwykłe rzeczy, których potrzebujemy, bo przecież musimy jeść - inaczej się nie da ;) Ale tak naprawdę nie wszystkie były mi niezbędne. Skończyłam tydzień oszczędzania z dużym minusem, ale też z dobrze zaopatrzoną lodówką ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz