sobota, 7 lipca 2012

Zakupy z pustym żołądkiem

Głównym tematem bloga miało być oszczędzanie i zmaganie się z naszymi (zbyt małymi) finansami, a ostatnio mam bardzo duży problem właśnie z oszczędzaniem, konkretnie - z racjonalnym robieniem zakupów... Problem polega na tym, że w związku z moim "zabieganiem" - czyt.: zbyt małą ilością czasu w stosunku do moich potrzeb, moje zakupy wyglądają w ten sposób, że w drodze z pracy wchodzę do sklepu i robię zakupy jednocześnie wymyślając co będę jadła na obiad. Niestety jest to pora, kiedy jestem już bardzo głodna i w efekcie wkładam do koszyka różne rzeczy, potem część z nich odkładam jednak na półki, a i  tak wracam do domu z zakupami większymi niż potrzebuję... Niestety części z tego jedzenia nie mam kiedy zjeść i muszę je wyrzucić. Nie lubię kiedy jedzenie się marnuje i nie lubię kiedy tak bez sensu wydaję pieniądze...




O wiele łatwiej byłoby planować chociaż dzień wcześniej co będzie na obiad kolejnego dnia i mieć już te produkty w domu. Zakupy mogłabym wtedy robić na spokojnie wieczorem z zaplanowaną wcześniej listą potrzebnych rzeczy - prościej i oszczędniej. Ale niestety ciągle "brakuje mi czasu" żeby planować... Najwyższy czas to zmienić.

Wam też zdarzają się takie zakupy z "pustym żołądkiem"?

Blondynka

czwartek, 5 lipca 2012

Ladies Night - rozczarowanie i małe śledztwo...

Bardzo długo czekałyśmy, aż w toruńskim kinie będą kiedyś organizowane wieczory dla kobiet. Ja znałam z opowieści, a Brunetka doświadczyła osobiście, jak przyjemnie można spędzić czas na takim spotkaniu w Multikinie. I w końcu, 8 marca, Cinema City również wprowadziło do swojego programu takie spotkania. Byłyśmy na pierwszym z nich - napisałyśmy o tym na blogu. Ladies Night zapowiadało się ciekawie. Z różnych przyczyn na kolejne spotkanie poszłyśmy dopiero 14 czerwca. Nie wiem jak wyglądały te poprzednie, ale to bardzo mnie rozczarowało. Przygotowane przez kino atrakcje niestety nie były dla mnie interesujące:( Wyświetlony film, "Jak urodzić i nie zwariować", na szczęście zatarł to słabe wrażenie:)
Tego wieczoru również jedną z atrakcji były tajemnicze torby z upominkami od sponsorów - najwięcej przyjemności sprawiło mi znalezione tam pudełeczko Rafaello:) Niestety było też rozczarowanie - dwa sosy Dr.Oetker - z terminem ważności do 06.2012 r., a przecież był już 14:((( U Brunetki było dokładnie tak samo:( Chyba lepiej, gdyby wcale nie było tych sosów...



Pod wpływem impulsu napisałam maila do firmy Dr.Oetker czy byli świadomi, że dostajemy od nich takie upominki, może to jakaś antyreklama... Bardzo szybko dostałam odpowiedź, że sosy zostały przekazane w marcu jako dodatki do prezentów dla uczestniczek Ladies Night i wtedy miały być rozdane, a niewykorzystane - zniszczone. Jakimś sposobem dotrwały jednak do czerwca... Sytuacja ta była zaskoczeniem również dla firmy Dr.Oetker.
Zostałyśmy poproszone o adresy i w ramach podziękowania dostałyśmy przesyłki z produktami Dr.Oetker - zupełnie nie spodziewałyśmy się, że będą tak duże:) a produkty mają oczywiście długie terminy ważności, więc na pewno zdążymy je wykorzystać:)



Na ostatni czerwcowy wieczór Ladies Night Brunetka powędrowała samotnie - ja na razie pasuję... To spotkanie też nie zrobiło na niej wrażenia. Może kiedyś wieczory Ladies Night nabiorą rozmachu... Trzymam kciuki!:)

Blondynka

piątek, 11 maja 2012

Zakupy lek na całe zło...

"Masz zły dzień - idź na zakupy"-  możemy przeczytać w wielu popularnych gazetach, usłyszeć od znajomych. Bo co może być piękniejszego od pójścia na zakupy w szary dzień  i poprawieniu sobie humoru ładnym łaszkiem? nowym kremem? biżuterią? Przyciesz to jest lek na całe zło.

Pamiętam jak kiedyś Blondynka będąc na bezrobociu  marudzenie zakończyła zdaniem "... kiedyś mogłam przynajmniej pójść na zakupy, a teraz nawet tego nie mogę zrobić..". Tak niestety bezrobocie i brak kasy nie sprzyja zakupowym szaleństwom, gdyż potem chwilowa euforia zamienia się na dół i pustkę pogłębiając naszą frustrację.
Oczywiście teraz z każdy z nas myśli w duchu, że przecież zamiast zakupów można iść na spacer, spotkać się ze znajomymi, obejrzeć dobry film. Ale ile razy zamiast zakupów wybraliście coś rozsądnego? A ile razy na poprawę humoru zachodzilśsmy do pierwszego z brzegu sklepu by kupić czekoladę?

Konsumpcjonizm zakorzenił w nas poczucie spełnienia właśnie przez zaspokojenie potrzeby posiadania. Masz - jesteś fajniejszy, nie masz nic -  nic nie znaczysz. Jesteśmy uzależnieni od posiadania i dzięki temu posiadamy w domu tysiące rzeczy, których nie używamy, ogromną ilość "przydasiów", które kosztowały nas niezły majątek. Może np. naszą wycieczkę na Karaiby?




Praca domowa

Mam dla Ciebie małą prace domową. Usiądź wygodnie w swoim pokoju. Popatrz po półkach i wybierz rzeczy (ok. 10), z których nie korzystałeś przez ostanie parę miesięcy (książki, figurki, kosmetyki kolorowe, gadżety). Zastanów się ile one mogły kosztować (jeżeli chcesz możesz spokojnie zaniżyć ich cenę). A teraz pomyśl ile pieniędzy na nie wszystkie wydałeś?

Poświęciłeś na to ćwiczenie maksymalnie 5 min. Wybrane rzeczy to tylko niewielka część, która pasuje do opisu. Pomyśl ile tych rzeczy jest w całym mieszkaniu? Czy to nie przerażające?



P.S. Bluzka, którą miałam sobie kupić, w ramach leczenia złego nastroju, nie pasowała na mnie. Dlatego pozwoliłam sobie podzielić swoją frustracją z Wami;)

sobota, 5 maja 2012

Hura!!! Mamy internet!:)

W końcu powoli wszystko zaczyna wracać do normalności - przeprowadzka za nami (będziemy mieszkały razem - pewnie kiedyś jeszcze o tym wspomnimy;) i mamy internet - nasz kontakt ze "światem". Trudno już bez niego poradzić sobie na co dzień, a na pewno jego brak nie pomaga w prowadzeniu bloga.

Przy tej okazji chciałam wspomnieć o darmowym internecie Aero2 - wiele osób na pewno o nim słyszało, ale pewnie jeszcze nie wszyscy. A zdecydowanie warto rozważyć skorzystanie z takiej okazji - darmowy internet Aero2- będzie działał na tych zasadach do 21.12.2014 r. Oczywiście nie ma nic za darmo, więc trzeba ponieść pewne opłaty: depozyt w wysokości 20 zł, 7 zł za list polecony z kartą SIM i kolejny wydatek to modem - należy zakupić go we własnym zakresie, zapewne najtaniej będzie w internecie. Bardzo dużym mankamentem jest tu bardzo długi czas oczekiwania na kartę SIM - trwa to niestety aż 3 m-ce.

Osobiście nie korzystam z tego internetu, ale słyszałam o nim od znajomych i czytałam w sieci. Wygląda na to, że staje się coraz bardzie popularny, więc w efekcie pewnie jeszcze wydłuży się czas realizacji...Ale chyba warto uzbroić się w cierpliwość, mając w perspektywie korzystanie z darmowego internetu:)


Blondynka

wtorek, 24 kwietnia 2012

Programy lojalnościowe - zysk czy strata?

Chyba już nie ma osoby, która nie posiadałaby jakiejś karty stałego klienta, która nie brałaby udziału w jakimś programie lojalnościowym...

Sama jestem ich uczestniczką-nawet kilku;) ale wydaje mi się, że nie dałam się wkręcić w tą machinę zbieractwa punktów-uważam tak biorąc pod uwagę ilość punktów na moich kartach-ciągle jest ich niewiele. Robiąc zakupy, kieruję się zasadą "kupuję tam, gdzie jest dla mnie korzystniej", nawet jeśli dany sklep nie wiąże się z dodatkowymi punktami. Bo nie oszukujmy się-robienie zakupów dla zdobycia punktów, może nas puścić z torbami...np. jeżeli w programie za wydane 5 zł dostajemy 1pkt, a jedną z nagród za punkty jest lakier do paznokci za 59 pkt, który normalnie kosztuje 5,99zł, to biorąc go za punkty kosztuje on nas 295zł...Przykład jest jak najbardziej realny-pochodzi z jednego z programów lojalnościowych.

Ale żeby nie było wątpliwości-nie jestem ich przeciwniczką. Sprzeciwiam się tylko gromadzeniu punktów dla zdobycia jakiejś nagrody, bo jak widać nie jest to korzystne - lepiej kupić sobie daną rzecz samemu, bez zbierania punktów. Ale za to zdecydowanie popieram zbieranie punktów PRZY OKAZJI robienia zakupów. Tak zgromadzone punkty warto wymieniać na nagrody albo na bony. Należy tylko pamiętać, żeby zbyt długo z tym nie zwlekać, bo niestety punkty tracą ważność (zazwyczaj po 2-3 latach od ich zdobycia) i niestety większość firm zastrzega sobie w regulaminie zakończenie programu w dowolnym momencie lub zmianę kursu wymiany punktów na nagrody – rzecz jasna najczęściej w górę...
Więc korzystajmy, ale z głową! ;)


Blondynka

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Zasady robienia zakupów




Czasem mała kwota wystarczy, żebyśmy kupiły wszystko, co jest nam potrzebne, a innym razem wydajemy  bardzo dużo, mamy torby pełne zakupów, a po powrocie do domu nie mamy z czego zrobić obiadu. Poniżej spisałyśmy zasady, które staramy się stosować ( z różnym skutkiem), aby uchronić się od tego:


1.Przejrzyj gazetki ze sklepów, do których się wybierasz 

2.Zrób listę brakujących rzeczy i zabierz ją ze sobą na zakupy 

3.Zakupy spożywcze rób po posiłku - głodny człowiek , który idzie na takie zakupy, kupuje znacznie więcej, niż gdyby był najedzony. Głód powoduje chęć kupowania produktów, które mogą go zaspokoić i w ten sposób możemy łatwo stracić kontrolę nad zakupami 

4.Płać gotówką, a nie kartą - widzimy wtedy ile banknotów trzeba wyjąć aby zapłacić za zakupy, dzięki temu widzimy ile wydajemy i nie wydamy więcej niż mamy w portfelu. Płacenie kartą wygląda zawsze tak samo-czy płaci się 50zł, 150 czy 300 zł... Ale też warto wziąć pod uwagę, że niektóre banki nie naliczają opłaty za prowadzenie konta jeśli zrobimy zakupy za określoną kwotę płacąc za nie kartą. W tej sytuacji warto rozważyć płacenie kartą, byle z głową, żeby z oszczędności nie zrobiła się jednak rozrzutność 

5.Nie daj się zwieść fałszywym promocjom - przecena z 5,99 zł na 5,89zł, to właściwie nie promocja. Zawsze warto porównać cenę promocyjną ze zwykłą. Chociaż niestety w niektórych sklepach ceny są wcześniej podwyższane, żeby potem zrobić promocję, a faktycznie jest to tylko powrót do normalnej ceny... 

6.Produktów szukaj na wszystkich półkach, a nie tylko tych na wysokości wzroku - zazwyczaj są tu umieszczane najdroższe produkty, a na mniej widocznych regałach (nisko lub bardzo wysoko)-produkty tańsze i równie dobrej jakości 

7.Po odejściu od kasy zerknij na paragon - sprawdź czy któryś produkt nie został naliczony o jeden raz za dużo, czy ceny na paragonie zgadzają się z tymi, które były na półkach, jeżeli się różnią sklep jest zobowiązany do zwrotu różnicy. 

8.Zwracaj uwagę na cenę za kilogram/litr, która znajduje się obok ceny za jednostkowe opakowanie - w ten sposób łatwiej ocenimy, która cena za produkt jest korzystniejsza, bo nie zawsze wynika to z ceny za opakowanie (jeżeli porównujemy produkty różnych marek) albo może okazać się, że taniej dla nas będzie kupić 2 małe opakowania, niż 1 duże 

9.Zawsze zabieraj ze sobą torby na zakupy - zakładając, że w tygodniu potrzebujesz tylko 3 reklamówek za 0,08 zł w ciągu roku zaoszczędzisz ok 13 zł

10.data waznosci bo taniej
Macie jakieś swoje sprawdzone patenty jak nie dać się zwieść w czasie zakupów?

Blondynka

piątek, 20 kwietnia 2012

PRACA NA ETACIE A MOŻE „ŁAPANIE FUCHY”?



          Obydwie z Blondynką na życie w mieście z dala od rodziny potrzebujemy miesięcznie ok. 1200zł (wynajmujemy pokoje w mieszkaniach studenckich 420-550 zł miesięcznie). Jednak mamy zupełnie różne źródła dochodów. Blondynka pracuje na etacie - jest to stały dochód wahający się jedynie w zależności od premii. Niestety jej stawka godzinowa jest bardzo mała i mimo wypracowanych godzin jej konto zasila kwota niewiele większa niż potrzeby miesięczne.

             U mnie jest inaczej.  Moja godzina pracy jest dużo wyższa, jednak raz pracuję, raz nie. Nikt mi nie płaci za przerwę w pracy, wypicie kawy, tylko za realną prace. Jest ona  sezonowa - "żniwa" zbieram w miesiącach zimowo-wiosennych. Potem jest praktycznie cisza. Nigdy nie wiem ile będę miała na koncie w danym miesiącu, a to ile zarobię w sezonie jest dla mnie zupełna zagadką.

         Jest to dość śmieszna sytuacja, gdy na koncie mam kwotę przekraczająca moje standardowe potrzeby i czuję, że mogę kupić „wszystko”. Ale, gdy przeliczę stan mojego konta na miesiące, okazuje się ze jestem na dnie. Ehh…



        Oczywiście jest wiele plusów mojej pracy. Największy to na pewno to, że ją kocham! Mimo niepewności, to ja decyduję kiedy będę miała wolne (oczywiście zbyt wiele wolnego skutkowałoby stratą dochodów) oraz gwarantowane wolne miesiące letnie:)

             Mimo wszystko patrząc realnie na te dwie możliwości zarobkowania nie wiem, która jest lepsza. Czy pewność otrzymania wynagrodzenia mimo pracy za małą stawkę godzinową, czy szybsze zdobycie pieniędzy za większą stawkę godzinową kosztem niepewności czy uda się coś jeszcze złapać... A jak Wy myślicie? Warto być łowcą „fuch” czy człowiekiem na etacie?


Brunetka